Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2009

Dystans całkowity:182.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:14:40
Średnia prędkość:12.43 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:91.15 km i 7h 20m
Więcej statystyk

Atak na "setkę"

Czwartek, 14 maja 2009 · Komentarze(2)
Legionowo (Wysockiego - Sobieskiego - Parkowa - kard. Wyszyńskiego - Al. Legionów - Cynkowa - Suwalna) - Łajski - droga 632 (Dębe-zapora - Dębe - Ludwinowo Dębskie - Nuna - Lorcin - Chechnówka - Chrcynno - Pniewo - Nasielsk) - droga 571 (Nasielsk - Pieścirogi - Mokrzyce Włościańskie - Ruszkowo - Mokrzyce Dworskie - Cieksyn - Borkowo - Dobra Wola - Nowa Wrona - Stara Wrona) - Joniec - Grabie - Nowe Miasto - droga 632 (Latonice - Świerkowo - Mazewo Dworskie - Nasielsk - Pniewo - Chrcynno - Chechnówka - Lorcin - Nuna - Ludwinowo Dębskie - Dębe - Dębe-zapora) - Łajski - Legionowo (Suwalna - Cynkowa - Al. Legionów - kard. Wyszyńskiego - Jagiellońska - Grottgera - Sowińskiego - Piłsudskiego - Wysockiego).

Mapa wyprawy

"Setka" błąkała się w moich myślach już dawno. Jeszcze będąc młodzieńcem przymierzałem się kilkakrotnie do pokonania stu kilometrów w jeden dzień. Wówczas najlepszy wynik wyniósł 87 km i jakoś na tym na wiele lat stanęło. Wraz z odkryciem na nowo uroków "rowerowania" odżyła wciąż niedosiężna liczba "100" która jeszcze na moim liczniku się nie pojawiła. Poprzednia wycieczka to było 78 km, więc... może dzisiaj?
14 maja 2009. Dzień wolny od pracy. Jutro dopiero na noc, zatem układ bardzo dobry do długiego wyjazdu. Miałem zamiar wstać wcześnie rano, ale wróciłem z pracy koło północy, więc "nie wyszło". Wyjeżdżam dopiero o 11.10. Jest słonecznie z małymi białymi obłokami. 18 stopni. Niestety jest także wiatr - północno-zachodni, niezbyt silny ale odczuwalny. Zaplanowałem trasę tak aby najpierw, dopóki jestem wypoczęty, jechać pod wiatr, żeby potem, w miarę postępującego zmęczenia, stawał się on moim sprzymierzeńcem w drodze do domu.
No to odjazd. Po kilkuset metrach czuję że czegoś mi brakuje. No tak - zapomniałem przeciwsłonecznych okularów! Trudno, nie będę wracać. Może żadna nawiedzona muszka nie zrobi sobie przystanku w moim oku...
W obrębie Legionowa tradycyjnie duży ruch. Na Suwalnej i na drodze do Dębego już mniejszy. Po minięciu skrzyżowania z drogą 62 w Dębem jazda staje się całkiem przyjemna. Liczne w tym rejonie sady już przekwitły, nie grozi zatem niebezpieczeństwo kichania i zasmarkania się. Śpiewają skowronki i inne ptactwo, pola zielenieją, kwitną bzy i kasztany. Na rozstaju w Lorcinie, pod wyniosłym kasztanowcem kapliczka z Matką Boską Niepokalaną. Wiele jest krzyży i kapliczek przy naszych drogach, niektóre jednak przez swoje umiejscowienie w krajobrazie są niezwykle urokliwe. Zatem kilkuminutowy postój na fotograficzną pamiątkę. Takiego widoku raczej nie zauważy się z pędzącego samochodu...
Praktycznie "jednym skokiem" dojechałem do mostu na Wkrze koło Borkowa - tu gdzie biwakowałem na ostatniej wycieczce. Dziś również skręcam nad rzekę i rozkładam się na popas. Jest 14.30, mam przejechane 38,3 km. Daje o sobie znać zmęczenie "siedziska". To stara rowerowa prawda - reakcja momentu obrotowego przyłożonego w miejscu styku stóp z pedałami występuje najsilniej w miejscu styku siodełka z... eee, hmm... no właśnie.
Godzinka postoju i jedziemy dalej. W Starej Wronie skręcam z drogi wojewódzkiej 571 na boczną drogę gminną czy też powiatową. 43,6 km. Może wreszcie skończy się jazda pod wiatr... A gdzie tam - był skośnie z prawej, teraz jest skośnie z lewej. Mówiąc po żeglarsku - "zmieniłem hals". Jedynie zabudowa i lasy dają osłonę. Za to asfalt naprawdę jak stół - aż się nie chce wierzyć że to tylko mocno drugorzędna droga.
Dojechawszy do Nowego Miasta mam na liczniku przejechane 56 km. Cośkolwiek mało - według obliczeń z mapy powinno być 60. Niedobrze - może zabraknąć do "setki"! Nie mam najmniejszego zamiaru kręcić rundek dookoła osiedla, więc nie skręcam w kierunku Nasielska lecz jadę prosto w stronę Ciechanowa. Dwa i pół kilometra dalej, w pierwszym napotkanym lasku robię drugi postój na posiłek. Jest 17.10, na liczniku 58,6 km. Ciepłe słoneczne popołudnie nasycone świeżym wiosennym powietrzem. Jasnozielone, tegoroczne pędy sosen i świerków głoszą pochwałę życia. Coś pięknego.
O 17.55 ruszam dalej. Z powrotem do Nowego Miasta i w lewo - na drogę 632 która zaprowadzi mnie prawie do domu. Północno-zachodni wiatr, który odtąd miał być moim sprzymierzeńcem, staje się coraz słabszy i słabszy... Klasyka pogodnego dnia - wiatr wiele w dzień i zamiera pod wieczór. Nie będzie "wspomagania"...
Późne popołudnie a do domu wciąż daleko.O 19.15 docieram do Nasielska, gdzie zamyka się "balonik" - odtąd pojadę już tą samą drogą, którą przyjechałem z domu. Na liczniku 75 km a do domu jeszcze 28. Zatem zanosi się na sukces... Jeśli nie nastąpi jakieś nieprzewidziane zdarzenie, dzisiejszy dystans wyniesie 103 kilometry. Wychodzi, że gdzieś w okolicy legionowskiego Placu Zgody stuknie magiczna "setka". Twarz rozjaśnia się nadzieją niedalekiej satysfakcji...
O 19.55 kolejny postój na odpoczynek. Na liczniku 84 km. Przejechane kilometry zaczynam czuć także w rękach, gdyż toporny radziecki rower nie ma przedniego amortyzatora. Słońce nisko nad horyzontem, na drogę kładą się długie cienie. Robi się coraz chłodniej, od pól idzie ten niepowtarzalny, wilgotny wiosenny zapach. Tego nie poczujemy siedząc w pędzącym samochodzie...
Chłód każe skrócić postój do minimum, ma jednak także swoją zaletę - prawie nie ma owadów (a ja przecież nie mam okularów). 20.05 - odjazd.
O 20.15 ważny moment - padł dawny rekord sprzed wielu lat, czyli 87 km. To tak jakbym otworzył jakąś nową, czystą kartkę dziejów...
O 20.35 jeszcze jeden krótki postój na zapalenie oświetlenia roweru i małą sesję fotograficzną na temat "rower nocą". Rower nocą (1)Rower nocą (2)
Na liczniku 92 km. Ruch rzednie, pora powrotów z pracy skończyła się. Kto wie czy nie połknę czasami bakcyla nocnego rowerowania? Wszak jako kolejarz jestem zaprawiony do funkcjonowania nocą...
20.45 - odjazd. Do domu jeszcze około 12 kilometrów. "Setka" wybija na liczniku nieco wcześniej niż się spodziewałem - na skrzyżowaniu Suwalna/Cynkowa/Orzechowa. O 21.45 jestem pod blokiem. Licznik wskazuje 103,8 km. Udało się!

Precz z piachami!

Poniedziałek, 4 maja 2009 · Komentarze(0)
Legionowo (Wysockiego - Sobieskiego - Parkowa - kard. Wyszyńskiego - Al. Legionów - Cynkowa - Suwalna) - Łajski - droga 632 (Dębe-zapora - Dębe - Ludwinowo Dębskie - Nuna - Lorcin - Chechnówka - Chrcynno - Pniewo - Nasielsk) - droga 571 (Nasielsk - Pieścirogi - Mokrzyce Włościańskie - Ruszkowo - Mokrzyce Dworskie - Cieksyn - Borkowo). Przy moście nad Wkrą odbył się jednoosobowy biwak czajnikowy z posiłkiem. Powrót tą samą trasą z małym wariantem w Legionowie: Parkowa - Jagiellońska - Grottgera - Krasińskiego - Królowej Jadwigi - Piłsudskiego - Wysockiego.

Mapa wyprawy

Na poprzedniej wyprawie zmachałem się "nieco" na piaszczystych polnych drogach, zatem dziś rzekłem: dość piachów - tylko asfalt! Teraz pytanie zasadnicze: dokąd? Lektura mapy powiatu legionowskiego przyniosła stwierdzenia następujące: tu byłem, tu też i tam też, tędy nie da się jechać bo droga "tirowa"... Więc na drugą stronę Narwi a tam się zobaczy. Brak planu to czasem najlepszy plan.
Koła napompowane aż trzeszczą, tobołek na bagażnik i naprzód. W obrębie Legionowa ruch spory ale za Łajskami zrzedło. Jak skręciłem w stronę Dębego było już całkiem fajnie. Tylko rytmiczne prztykanie szprych w tylnym kole przypomina coraz natarczywiej: szanowny nasz właścicielu! Podciągnij nas bo jesteśmy luźne! No to postój dla potrzeb technicznych. Od razu inna jazda.
Podjazd za mostem w Dębem jest z gatunku tych upierdliwych - nie bardzo stromy ale długi. Urozmaicił go akcent humorystyczny - pani jadąca samochodem z przeciwka... mruga do mnie światłami! Aha, pewnie drogówka. Rzut oka na licznik - 8 kilometrów na godzinę, chyba nie powinni mieć pretensji. Udało się.
Droga numer 62 nie nadaje się do jazdy rowerem - można zostać zmiecionym z powierzchni ziemi przez ciężarówki. Zatem - dalej prosto. Co prawda pod wiatr (no prawie pod wiatr, tak trzy czwarte od czoła), ale asfalt jest zachęcający i natężenie ruchu też. Więc może do Nasielska?
Wiatr wieje, pachną kwitnące sady, na niebie dzwonią niewidoczne skowronki. Miejscowości zostają w tyle. Może by tak zobaczyć na mapie gdzie to ja aktualnie jestem? Zatem postój dla potrzeb technicznych. Oo, właśnie jestem... na skraju mapy! A to ci heca! Trzeba będzie brać ze sobą atlas samochodowy. Szczęśliwie pamiętam jeszcze układ dróg z dawnych samochodowych czasów (tak tak, jeździło się kiedyś samochodem), więc o zabłądzeniu nie może być mowy. "Nasielsk - 5 km" - głosi przydrożna tablica. Cóż to dla mnie, prawda?
W końcu jestem w sympatycznym prowincjonalnym miasteczku z jedną główną ulicą i kilkunastoma bocznymi. Godzina jeszcze młoda, może by tak pofotografować? Hm, ale i małe co nieco spożyć by się zdało... Rozkładać biwak czajnikowy w mieście? Trochę nijako, bo i gdzie? Więc może by tak nad Wkrę?
Na wylocie z Nasielska bardzo zachęcające ostrzeżenie: dziesięć kilometrów dalej jest ograniczenie do 15 ton ze względu na most w Borkowie. To na pewno będzie most na Wkrze. Dziesięć kilometrów - co to jest? Godzinka (bo pod wiatr) i na miejscu. Tu trochę rozczarowania - jedyne sensowne miejsce na biwak było tuż koło mostu. Innego - mimo usilnych poszukiwań - nie znaleziono :-(
Dwie godziny "na łonie" minęły "ino mig" i pora wracać. Jazda ze wspomaganiem wiatru też poszła "ino mig" - w dwie godziny byłem w domu (jazda "tam" zajęła cztery godziny). Gwoździem programu był zjazd do mostu w Dębem - licznik wskazał 40 km na godzinę! Ale była jazda!
A Nasielsk na pewno jeszcze odwiedzę fotograficznie. Ładnie tam jest...