Noc listopadowa

Środa, 3 listopada 2010 · Komentarze(4)
Legionowo (Sobieskiego - Parkowa - Jagiellońska - Aleja Róż - Aleja Legionów - Cynkowa - Suwalna) - Łajski - Dębe-zapora - Dębe - Ludwinowo Dębskie - Nuna - Krogule - Cegielnia Psucka - Studzianki - Dębinki - Czajki - Ruszkowo - Malczyn - Chlebiotki - Kosewo - Nasielsk - Pniewo - Chrcynno - Chechnówka - Lorcin - Ludwinowo Dębskie - Dębe - Dębe-zapora - Łajski - Legionowo (Suwalna - Cynkowa - Aleja Legionów - Kard. Wyszyńskiego - Parkowa - Batorego - Jasnogórska - Grottgera - Krasińskiego - Królowej Jadwigi).

Mapa wyprawy

Wróciwszy rano z pracy i przespawszy się nieco pomyślałem sobie (cytuję): a może by tak...? (koniec cytatu).
Jak pomyślał - tak zrobił. Cztery jajka na twardo (oczywiście z musztardą) wzmogły zapał i ukierunkowały mnie na sukces. Jeszcze tylko zabrać "małe co nieco" na drogę, uzbroić rower w liczne lampki i o dziewiętnastej wyjazd.
Podczas mojej ponad rocznej "rowerowej nieobecności" spowodowanej brakiem pojazdu (mój wierny przyjaciel Ural udał się był na zasłużony odpoczynek do urlopowej meliny) w Legionowie zmieniło się to i owo. Wzdłuż wyremontowanej Sobieskiego nowa droga dla rowerów. Na Parkowej i na Jagiellońskiej też. Trzeba będzie zrobić objazd miasta i sprawdzić czy drogi rowerowe tworzą jakiś spójny system. Jak znam życie - to pewnie nie. Zresztą na temat jazdy drogami rowerowymi mam dość mieszane odczucia - głównie za sprawą parkowania samochodów na tychże drogach oraz szwendających się pieszych. Wolę jechać wśród samochodów - kierowcy są jednak bardziej przewidywalni niż piesi.
Rondo Przystanek, przejście przez tory kolejowe i hopla w Aleję Róż. Ładny nowy asfalt - ale tylko do Alei Legionów. Dalej znajoma żwirówka wiedzie prosto w ciemność Lasów Legionowskich. Miałem zamiar jechać właśnie tamtędy - przez Perzowy Kieszek - ale jasność odnowionej Alei Legionów okazała się zbyt kusząca. No dobra - w prawo i na tradycyjną trasę - Cynkowa i Suwalna. Wiatr zaczyna rzucać w twarz wilgotną mgiełkę - jakby z fryzjerskiego rozpylacza. Czyżby zanosiło się na deszcz? Eee, może nie...
Dojechawszy do mojej ulubionej drogi 632 przystaję na chwilę żeby włączyć solidniejsze światło przednie - zaraz skończą się uliczne latarnie. Nowa diodowa lampka świeci jak ta lala. Dwa ronda jedno po drugim i hejże na Dębe. Mżawka ustała, ciemność nie straszna, podjazd za mostem na zaporze też nie - mój nowy rower ma przerzutki. W porównaniu z topornym radzieckim Uralem to jak przesiadka z Syrenki do Mercedesa.
Wieczorna jazda jest dosyć spokojna, jednak sporo jest wyprzedzających mnie samochodów. W sumie nic dziwnego - wszak trwa jeszcze pora powrotów z pracy w Warszawie. Skręcam w lewo do Nuny - od razu ulga, praktycznie zero ruchu samochodowego a droga - jak na powiatową - całkiem przyzwoita, wręcz wzorcowa. Daje jednak o sobie znać mankament wieczornej i nocnej jazdy - wiejskie psy. Dopóki są za ogrodzeniem to nie ma sprawy, gorzej jak jeden z drugim znajdzie sobie dziurę i wyskoczy na drogę... Jakoś nie wyskoczył. "Droga wyremontowana z funduszu jakiegoś tam" - głosi unijna tablica. Faktycznie - asfalt nowiusieńki. Tylko że wiatr się wzmaga i znów zaczyna nieść ze sobą mżawkę. Przez las jeszcze jako tako ale na otwartym polu trzeba zredukować bieg. W Krogulu prosto, w Cegielni Psuckiej też. Mżawka przechodzi w deszcz - światło lampki wyławia z mroku przecinki kropel. Czyżby przyroda postanowiła zadrwić sobie ze śmiałka uparcie rowerującego w listopadową noc?
Przejazd przez tory w Studziankach, Dębinki... Deszcz ustał, jest fajnie, nawet trochę z górki. Czajki. Odgałęzienie w prawo, ja jadę prosto do Ruszkowa. Nagle rower dostaje drgawek. Bruk! No tak, można było się z tym liczyć, wszak drogi powiatowe bywają różne. Dobrze że jest miniaturowe pobocze - szerokości może 30 centymetrów. Jazda zaczyna przypominać wyczyny cyrkowca. Za wsią bruk się kończy, dalej zwykła gruntówka usiana kamieniami wypisz wymaluj jak kolejowy tłuczeń. Nie wolno mi tu złapać gumy - po prostu nie wolno! Znów zaczyna padać. Wyprzedza mnie jakiś samochód - to znaczy że droga nie jest ślepa. Wyobraźnia przestrzenna też mnie uspokaja - po prawej widać lekką łunę świateł Nasielska. Zatem raczej wiem gdzie jestem.
Dojechałem do drogi 571 - i tu "odbiła mi palma". Zamiast skręcić w prawo i jechać do domu - ruszyłem prosto na Malczyn. Polną gruntówką w środku nocy! Minąłem przejazd przez tor linii Nasielsk - Sierpc. Myślałem że będzie tu jakieś miejsce na klimatyczne nocne zdjęcie. Ha ha ha - marzyciel... Szczere pole i ciemno jak u Murzyna w piwnicy. Jadę dalej. Patrzyłem w Google Maps że za lasem mam skręcić w prawo na Chlebiotki, Kosewo, Nasielsk. Tak też robię. Z jednej gruntówki w drugą. Deszcz leje. Dojeżdżam do skrzyżowania w jakimś przysiółku. Same gruntówki. Ta prosto jakaś mało uczęszczana, lepsza jest ta w lewo. Dobrze że są latarnie. Jadę w lewo. Mostek na jakiejś strudze, w ciemności szumi niewidoczna wodna kaskada. Skrzypią kołysane wiatrem mazowieckie wierzby-staruszki. Znów zbliża się jakaś miejscowość, widać latarnie a w poprzek mojego kierunku jazdy przemyka samochód. Znaczy się - droga asfaltowa. Nie jest źle.
Blaszana budka przystanku PKS stojąca przy skrzyżowaniu wydaje się być niebiańskim schronieniem. Wygląda na to że jestem w Chlebiotkach. Dwudziesta druga osiemnaście. Najwyższy czas na posiłek. Cztery kanapki z polędwicą i litr kawy "Inki" są świetnym pokrzepieniem.
No, miło było, ale się skończyło. Żarcie zjedzone, trzeba wracać do domu. Deszcz wcale nie ma zamiaru przestać padać a ja jestem już co nieco zmoknięty. Nie mam wyboru - jesiennej słoty nie da się przeczekać, to nie letnia ulewa mijająca najdalej po godzinie. Dwudziesta druga czterdzieści dziewięć - i znów hopla w mokrą ciemność. Mam zamiar dotrzeć do domu bez zsiadania z roweru żeby nie przemarznąć. Dobrze że teraz już bardziej z wiatrem. Przerzutka przerzutką, ale roczny zastój spowodował spadek kondycji niemal do zera. O pierwszej zero zero zmoknięty jak siedem nieszczęść docieram do domu.
Czubek. Normalnie czubek...

Komentarze (4)

Przez Legionowo jechałam w październiku do Zegrze, przy okazji okryłam wcale niezłą ścieżkę rowerową wzdłuż ulicy Kościelnej,na pewnym odcinku nawet asfaltową! Od deszcze odwykłam, za dużo suchych weekendów w roku i... jak wyglądam przez okno to mi się odechciewa żyć ;)

lavinka 13:10 czwartek, 4 listopada 2010

@bartezzz: Oczywiście - zwłaszcza w nocy i w deszcz :)

emzi 09:16 czwartek, 4 listopada 2010
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa eraln

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]