Hejże z wiatrem - potem jakoś się wróci...

Niedziela, 2 sierpnia 2009 · Komentarze(4)
Legionowo (Wysockiego - Sobieskiego - Parkowa - kard. Wyszyńskiego - Al. Legionów - Cynkowa - Suwalna - Szarych Szeregów - Fabryczna - Kościelna) - Łajski - droga 632 (Dębe-zapora - Dębe - Ludwinowo Dębskie - Nuna - Lorcin - Chechnówka - Chrcynno - Pniewo - Nasielsk - Mazewo Dworskie - Świerkowo - Latonice - Nowe Miasto - Kadłubówka - Bolęcin - Kołoząb - Drożdżyn - Strachowo - Strachówko) - Płońsk. Powrót tą samą trasą z małą modyfikacją w Legionowie: Kościelna - Jana Pawła I - Mireckiego - Al. Legionów - kard. Wyszyńskiego - Parkowa - Jagiellońska - Grottgera - Krasińskiego - Królowej Jadwigi - Piłsudskiego - Wysockiego.

Mapa wyprawy

Ani się człowiek nie obejrzał jak od ostatniego "rowerowania" minęły dwa miesiące. Obowiązki zawodowe skutecznie uniemożliwiały wyruszenie na kolejną wyprawę. Wreszcie drugiego sierpnia jest okazja. No to wio! 10.00 - odjazd. Słońce świeci, wiatr dmucha, 24 stopnie. Tradycyjnie już "na Dębe". Jakoś ten kierunek najbardziej przypadł mi do gustu.
Na Suwalnej remont mostu - trzeba skręcić na objazd. Wypadło kawałek pod wiatr. Czuję że jest "niczego sobie"... W stronę Nasielska będzie mnie popychał, ale z powrotem?... "Może ścichnie" - przypominam sobie jedną z poprzednich wypraw, kiedy to mozoliłem się pod wiatr licząc na późniejszy "darmowy" powrót a ten łobuz wiał przez cały dzień a pod wieczór zupełnie zamarł.
Koniec objazdu, znów z wiatrem, prawie za darmo. W południe mały postój na kilka łyków wody a przy okazji zdjęcie takiej oto tabliczki:

"Lokalne uszkodzenia" brzmią o wiele sympatyczniej niż prostackie "dziury". Jadę dalej, wiatr popycha żwawo. Nad lotniskiem w Chrcynnie szaleją paralotniarze. Mijam "na biegu" Nasielsk, na rozwidleniu w prawo pod górkę i jestem na drodze do Płońska. Wiatr popycha. Może by tak?... Byłby nowy rekord. Wiem że daleka wyprawa po tak długiej przerwie w jeżdżeniu to niezbyt dobry pomysł, tylko kiedy ja mam jeździć żeby było systematycznie? Chyba na emeryturze dopiero...
W Nowym Mieście nad Soną konieczny był mały postój dla potrzeb technicznych, usłyszałem bowiem odgłos odpadającego szkiełka tylnej lampki. Drobna naprawa bieżąca i można jechać dalej.
Za Kadłubówką zaczął się las. Może by skręcić w któryś z duktów i posilić się? Skręcam w drogę do szkółki leśnej "Kuchary" i po dwustu metrach znajduję takie oto miejsce na posiłek:

Odpoczywając analizuję mapę, zasięgam opinii zegarka i postanawiam: jadę do Płońska! Stąd to jeszcze tylko 15 kilometrów, szkoda byłoby zawrócić. O 14.35 kończę postój i po godzinie jazdy osiągam cel:

Płońsk - dotychczas oglądany tylko z pociągu i to bardzo dawno (kiedy kursował tędy osobowy z Warszawy do Kołobrzegu) - okazał się być bardzo sympatycznym miastem:














Po półtorej godziny spacerowania, fotografowania i odpoczynku rozsądek nakazał rozpocząć powrót do domu. Zatem około 17.30 odjazd. Wiatr niestety nie ma najmniejszego zamiaru zelżeć - a przede mną 64 kilometry! Trudno - jak się przyjechało to i wrócić trzeba. Spokojnie, bez szarpaniny, ze zmniejszoną szybkością. O osiemnastej robię krótki postój dla sfotografowania takiego czegoś:


Nie sprawdzałem czy droga prowadzi do króla czy do sklepu z gorzałą. Popołudnie robi się coraz bardziej zaawansowane, może by znów popasać? Zatem skręcam znów w stronę szkółki leśnej "Kuchary", ale tym razem wiata jest zajęta. W sumie nic dziwnego - przecież to bardzo sympatyczne miejsce. Rozkładam się więc nieopodal a za "stół" służy pniak drzewa. Zjadam resztę kanapek, do tego dwa kubki świeżo zaparzonej herbaty i o 19.30 ruszam dalej. W lesie zacisznie, na otwartym terenie wietrznie. 11, 10, niekiedy tylko 8 kilometrów na godzinę. O 19.55 mijam Nowe Miasto nad Soną. Powoli zaczyna się zmierzchać. Tylną lampkę zapaliłem już wcześniej, teraz pora już na odblaskową kamizelkę i światło przednie. Bateryjne czy klasyczne "dynamo"? Wybieram dynamo, baterie zostawiam na wypadek poważnego opadnięcia z sił. Wiatr wieje, słońce zachodzi a niebo się chmurzy. Czyżby zanosiło się na nocny deszcz? Nie uśmiecha mi się to, przecież rower nie ma wycieraczek. Ruszam dalej, do domu jeszcze dobre 35 kilometrów. O 21.10 mijam Nasielsk. Już zupełnie ciemno, dzień skrócił się już wyraźnie względem najdłuższego, czerwcowego. Pora powrotów z weekendu - prawie bez przerwy wyprzedzają mnie osobowe samochody. Jedni kulturalnie, z odstępem, drudzy tuż-tuż albo wręcz na trzeciego. Mam nadzieję że jestem zauważalny odpowiednio wcześnie...
Za Pniewem na skrzyżowaniu w prawo. Przede mną w górze pomarańczowy księżyc-przyjaciel na pogodnym fragmencie nocnego nieba. Z boków coraz większe chmury. Jadę równym tempem, takim na jakie wiatr pozwala. Wiatr, który nie cichnie przed wieczorem nie wróży dobrze. Wyprawa będzie rekordowa, to już wiadomo, tylko czy przyjdzie mi okupić ją zmoknięciem?
Za Chrcynnem na rozwidleniu ponownie w prawo. Przede mną znów księżyc a z lewej strony, nad wschodnim horyzontem chmury pojaśniały nagle żółtawą łuną odległej błyskawicy. No ładnie! Mijam właśnie tablicę: Legionowo - 24 km. To jeszcze dobre dwie godziny jazdy. Błysnęło co prawda nieco z boku od kierunku wiatru, ale z burzami bywa rozmaicie... Jadę. Wyprzedzające samochody mają tę zaletę że solidnie oświetlają drogę. Kiedy zostaję sam - zostaje nikłe światło rowerowej lampki. Ale droga jest mi znana i na szczęście nie dziurawa.
Legionowo - 22 km. Na wschodzie od czasu do czasu rozkwita bezgłośna łuna. Nie słychać grzmotów - burza jest jeszcze daleko. Może by zrobić jeszcze mały postój? Legionowo - 18 km. W tym momencie po plecach przebiegła mrówka. Elektryczna łuna zabłysła tym razem po mojej prawej stronie, na zachodzie. Druga burza! Oczywiście myśl o postoju natychmiast wędruje "ad acta". Grzmotu od zachodu także nie słychać, ale księżyc powoli zaczyna chować się za chmury. W Dębem korzystam ze światła latarni i patrzę na zegarek - jest 22.12. Teraz na szybkościomierz - 11, 10, 12 kilometrów na godzinę. Przy tej szybkości to jeszcze prawie półtorej godziny jazdy. Trudno - jadę dalej równo, nie szarpię tempa żeby nie "spuchnąć". Kilkusetmetrowy zjazd do mostu na zaporze wydaje się być cudownym odpoczynkiem. Potem znowu w leśną ciemność. Łuna błysku z lewej... Łuna błysku z prawej... Znów z lewej... Coś kapnęło na rękę... Na drugą... Na czoło... Dwa ronda jedno po drugim. Tu na Nowy Dwór, tam na Wieliszew. W świetle lampki widać pojawiające się przecinki deszczowych kropel. Księżyc-przyjaciel wciąż trwa niewzruszenie, lekko tylko przysłonięty chmurnym woalem. Z czego to pada, do licha? Wprost nade mną sam skraj deszczowej chmury, jakby wysunięty jej "półwysep". Wyciągać kurtkę? To wymaga przynajmniej pięciu minut postoju. Jadę dalej, jeszcze tak znów mocno nie pada. Jestem już w Łajskach, jazda przez ciemność skończyła się, teraz już cały czas przez miasto. Okazało się że decyzja była słuszna - deszcz tylko "postraszył" i przestał padać. Jeszcze kilka kilometrów przez uśpione już Legionowo - i o 23.30 jestem przed swoim blokiem. Na liczniku 128,5 km.

To nic że środek nocy. Jest satysfakcja!

Komentarze (4)

Ojjj to ja jestem cienki bolek skoro standardowo moje trasy miały w granicach 70 km, najdłuższa miała 126 km, ale to tylko raz.

Mati_An 18:22 czwartek, 20 sierpnia 2009

Oj, jaka relacja! Jaka adrenalina! Uciekłeś burzy i to niejednej ;)

Płońsk to rzeczywiście miłe miasto, muszę się tam kiedyś wybrać, choć raczej wspomogę się nieco pociągiem ;)

Nie wiesz co się działo z pociągami w piątkowe popołudnie? Z Krakowa trozku remontowali tory i bywały przestoje, ale wydaje mi się,że było ich więcejniż zwykle bo byliśmy spóźnieni prawie godzinę. Jak wysiadłam na centralnym ogłaszali kolejne spóźnienia pociągów...jakaś zerwana trakcja czy co?

Wrzuciłam na bajkstatsy szczątkowe relacje z tras po Pogórzach i Beskidzie Niskim, zdjęcia jeszcze obrabiam :)

Gratulacje z powodu nowego rekordu!

lavinka 17:42 poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Pięknie opisane:) Pozdrawiam:)

Isabelle74 17:40 poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Świetna relacja, ciekawie się czytało. Ja wybieram się do Płońska od prawie roku i jakoś nigdy nie mogę tam dotrzeć :) Zdjęcia wyglądają zachęcająco więc chyba jednak się skuszę :) Dzięki za pomysł na wycieczkę :) Pozdrawiam

ASTON86 17:22 poniedziałek, 10 sierpnia 2009
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa iniec

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]